PL   |   EN

Prywatyzacji Polski ciąg dalszy

Prywatyzacji Polski ciąg dalszy
Prywatyzacja ma swoje wzloty i upadki. W latach 90. XX wieku była symbolem modernizacji. Niedawno stała się synonimem wyprzedaży polskich dóbr narodowych, więc rzucono hasło ponownej nacjonalizacji, aby jej zapobiec. Aż okazało się, że sprywatyzowano całą Polskę. Nawet przyrodę.

Dzięki prywatyzacji znaczna część Polaków ma własne mieszkania, bo np. odkupili je od niegdyś państwowych przedsiębiorstw, spółdzielni czy innych agencji. Rolnicy odkupili lub dostali też od państwa znaczną ilość ziemi rolnej na swoje potrzeby. Mieliśmy także dostać kawałek własności każdej państwowej firmy, dzięki Narodowym Funduszom Inwestycyjnym. Nawet tak się stało, ale koniec końców własność ta przeszła często w inne (czasem nadal polskie) ręce za pomocą giełdy.

Potem okazało się, że prywatyzacja nie jest tylko dobra, bo sprzedaliśmy zbyt wiele i zbyt tanio i chcielibyśmy to nadal robić. Pewnie trochę jest w tym zazdrości o to, że dziś spółki telekomunikacyjne wykręcają wysokie dochody, a kiedyś to była Telekomunikacja Polska. Może jest też trochę żalu o to, że dziś nie ma na rynkach Europy żadnego Poloneza, za to jest mnóstwo Fiatów, Volkswagenów czy Oplów de facto montowanych w Polsce. Zgadza się, w naszej krajowej kieszeni (prywatnej czy państwowej) pozostaje znacznie mniej zysku z tego tytułu niż gdyby to były nasze firmy.

Jednak czy państwowa własność spółek produkcyjnych faktycznie gwarantuje nam kontrolę na ich zyskami i społeczny zysk z ich działalności. O tym, że w ogóle tak nie jest pokazał nam na przełomie roku krajowy koncern multipaliwowy, który postanowił najpierw dać zarobić sobie, a następnie skarbowi państwa na wyższych niż w innych krajach cenach paliw na stacjach benzynowych. Można argumentować, że w sumie była to gra fair, bo koniec końców środki które trafiły do skarbu państwa ze zwiększonych podatków za benzynę trafiły do społeczeństwa. Ale nie mieliśmy nad tym społecznej kontroli. Dlaczego?

Bo tak, jak w sferze politycznej, partie postanowiły odsunąć od decydowania wiele środowisk, np. sędziów i organizacje pozarządowe. Naszą Fundację odsunięto od doradzania Regionalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska na Mazowszu, wraz z całą Komisją ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko. W Warszawie prężnie działała i nagle przestała Rada Warszawskiego Transportu Publicznego. Proces ten opisałem kilka tygodni temu, ale w sferze kapitałowej nastąpił dokładnie taki sam mechanizm. Co ciekawe jednym z pierwszych łupów środowisk politycznych – a nawet węziej – partyjnych, były Wojewódzkie Fundusz Ochrony Środowiska.

W 2015 roku minister ds. środowiska przestał zatwierdzać skład tych rad nadzorczych, które mogły liczyć 7 osób i składały się głównie z przedstawicieli samorządów regionalnych. Minister zaczął wyznaczać osobiście ich skład, który zawężono jedynie do 5 osób. Pozostawiono jedynie iluzoryczny wpływ organizacji pozarządowych na skład rady – minister może powołać członka rady spośród działaczy takich organizacji. Samorząd regionalny może wyznaczyć tylko 1 członka takiej rady. Pozostałe samorządy czy gremia regionalne głosu w radzie dziś nie mają, poza wojewodą, który jest jednak także organem rządu na poziomie regionu.

Kilka dni temu publicznie dano wyraz partyjnej prywatyzacji jednej ze spółek skarbu Państwa – Lasów Państwowych. Do mediów trafiło i w największym stopniu było komentowane qui pro quo dyrektora spółki, który zapierał się, że w żadnym wypadku nie ma w Polsce czegoś takiego jak „Puszcza Karpacka”. Jakimś sposobem dało się wyciszyć te głosy dyrektora spółki, które dobitnie świadczyły o tym, że nie reprezentuje on w spółce wszystkich Polaków, ale że jednoznacznie popiera określone ugrupowania polityczne i poglądy:

Cieszę się, że rząd Zjednoczonej Prawicy poparł naszą inicjatywę w obronie polskich lasów. O czym to świadczy? Jesteśmy silni, jesteśmy gotowi żeby wygrać wielką batalię wyborczą, jesień 2023. Myślę, że damy radę i polska prawica pokaże swoją moc. 

Kiedyś poglądy polityczne na tym stanowisku nie grały żadnej roli, dziś są prywatnym folwarkiem partii – jutro mogą być prywatnym folwarkiem innej partii. Co się stało z ideałami społecznymi spółki Lasy Państwowe w ostatnich kilkunastu latach możecie ocenić na podstawie artykułu Kazimierza Rykowskiego w naszej publikacji z 2020 roku „100 lat ochrony środowiska w Polsce” (s. 161). A stało się niestety to, co z WFOŚiGW – kontakt spółki ze społeczeństwem się urwał. W tym przypadku przerwano tworzenie w szerokiej konsultacji społecznej Narodowego Programu Leśnego.

Na tle tych procesów alienacji trawiących polskie instytucje państwowe w kontraście są standardy, które oferuje nam Unia Europejska. Myślę o całej strukturze Komitetów Monitorujących wszystkie fundusze europejskie, która rozwija się już od okresu finansowania 2007-2013. Nie można co prawda dostać się do takiego komitetu z przysłowiowej „ulicy”, jak do np. panelu obywatelskiego, ale w okresie finansowania 2021-2027 reprezentacji różnych środowisk gospodarczych, społecznych i także ekologicznych, jest w tych Komitetach nader bogata i różnorodna. Póki co to struktura wolna od partyjnych interesów i praca w niej będzie miała charakter merytoryczny, co udowadniają już wyniki pierwszych posiedzeń. Tak umacnia się społeczeństwo.

Wracając do prywatyzacji zastanawiam się, dlaczego wciąż jako społeczeństwo dajemy się ograć tym lub innym „silnym grupom pod przewodem”? Dlaczego wciąż w Polsce wygrywają partykularne interesy, a nie dobro zbiorowe? Skłaniam się ku temu, że jest to wina niestabilnego otoczenia instytucjonalnego. Jedną z lekcji, jaką wyniosłem z wykładów o zarządzaniu jest to, że nasze zachowanie kształtowane jest poprzez ukształtowane nad nami procesy, procedury i struktury. Spójrzmy w jakiej strukturze przyszło dziś poruszać się politykom - prawo wyborze wykształciło silną rywalizację pomiędzy partiami, bo:

1.      Wygrany bierze ponad proporcjonalnie więcej głosów w parlamencie, kosztem pozostałych.

2.      Wygrany bierze znacznie więcej środków z dotacji na działanie partii politycznych niż pozostali.

3.      Zarówno w wyborach krajowych, jak i samorządowych Koalicje mają wyższy próg wyborczy niż zwykłe partie.

Taka struktura bynajmniej nie zachęca do działania koncyliacyjnego, podejmowania działań kompromisowych i dzielenia się władzą z innymi, ba nawet do odejmowania prób wzajemnej rozmowy pomiędzy partiami.

Marzy mi się coś zupełnie przeciwnego, np.:

1.      Każdy skutecznie zarejestrowany komitet wyborczy otrzymuje na kampanię wyborczą państwowy pakiet promocyjny o takiej samej wartości (może być przekazany w pieniądzu lub w usługach państwowych spółek zajmujących się promocją medialną, np. TVP) i nie może wykorzystać na kampanię żadnych dodatkowych środków finansowych.

2.      Powołanie rządu jest możliwe tylko wtedy, gdy reprezentowani są w nim przedstawiciele wszystkich partii zasiadających w sejmie.

3.      Wybrane strategie i polityki dotyczące rozwoju kraju muszą być konsultowane w formule nardy obywatelskiej, a mogą zostać przyjęte przez Parlament tylko jednogłośnie.

4.      Pracownicy administracji oraz dyrektorzy spółek państwowych są wybierani w otwartych i w pełni przejrzystych konkursach na swoje stanowiska.

Wiem, że Polacy, a zwłaszcza politycy, nauczyli się omijać szerokim łukiem wszelkie tego rodzaju zasady, ale warto pamiętać, że Państwo zostało stworzone po to by tworzyć zasady i pilnować ich przestrzegania. Dla dobra społeczeństwa. A zatem kto jak nie politycy powinni w pierwszym rzędzie ich przestrzegać? Kto tego nie robi jest w forpoczcie prywatyzacji.

Tagi

Stworzone przez allblue.pl