Oczkiem w głowie polityków stał się raport, który można znaleźć na stronie organizacji C40, ale który nie jest raportem zamówionym i przygotowanym specjalnie na jej potrzeby. Raport dotyczy diety, czyli tego czym się odżywiamy, i podsumowuje wnioski z dyskusji na temat związków tej diety z naszym zdrowiem oraz ochroną klimatu i środowiska. Dyskusja ta nie jest nowa i toczy się w środowisku naukowym od ponad 70 lat, od kiedy to w latach 50-tych XX wieku w Szwecji pojawiła się pierwsza tzw.: piramida zdrowego żywienia.
Dieta zdrowa, jest też ekologiczna
W skrócie wyniki tej dyskusji przedstawiają się tak, że zdrowa dieta dla człowieka i zdrowa dieta z punktu widzenia ochrony środowiska, są właściwie tożsame. Porównajcie poniższe obrazki prezentujące zalecenia w zakresie zdrowej diety z lat 90-tych XX wieku (USDA po prawej) i ekologicznej diety sprzed 4 lat (Harvard EAT-Lancet). Możecie tez prześledzić kilka artykułów dotyczących tego tematu.
Już 70 lat temu stwierdzono, że podstawą zdrowej diety są produkty roślinne – zboża, owoce, warzywa. Tych produktów powinniśmy jeść codziennie najwięcej. W drugiej kolejności należy uzupełniać dietę w zawierające białko produkty odzwierzęce, np. mleko i sery. Od samego początku badań nad dietą zdrową dla ludzi, spożywanie mięsa, zwłaszcza o dużej zawartości tłuszczu oraz dużej ilości produktów zawierających cukier, było zalecane w jak najmniejszych ilościach, ale nie zakazane.
Dziś w sukurs lekarzom badającym naszą dietę przychodzą naukowcy związani z ochroną środowiska. Okazało się bowiem, że to co zdrowe dla naszego ciała, będzie także zdrowe dla środowiska, w tym będzie chroniło klimat Ziemi przed nadmiernym ociepleniem. Bowiem produkcja warzyw, owoców i zbóż powoduje najmniej emisji gazów cieplarnianych w przeliczeniu na oferowaną człowiekowi kalorię energii. Natomiast emisja ta rośnie w miarę przesuwania diety w kierunku produktów odzwierzęcych, a jest największa w przypadku produkcji mięsa. Pisaliśmy o tym m.in. w raporcie z projektu LIFE_WZROST (od strony 253) oraz także na portalu chronmyklimat.pl.
Wojna ideologii, czyli kabaret
Świat polityków upodobnił się do kabaretu wynaturzając wnioski płynące z omawianego raportu dotyczące potencjalnych zmian, jakie powinny zajść w naszej codziennej diecie, aby zrealizować powyżej nakreślone wizje zdrowej i ekologicznej diety dla wszystkich w roku 2050. Chęć wprowadzenia ograniczeń w jedzeniu mięsa nazywana jest szkodliwą ekologiczną ideologią, choć politycy głoszący takie tezy zapominają, że istnieją inne ideologie, które też zakazują jedzenia mięsa. Ideologia, z którą Ci sami politycy utożsamiają się nader często, akurat wprowadza taki zakaz co roku w dniu jutrzejszym (środa tzw.: popielcowa) i w każdy piątek – to religia chrześcijańska.
Fakty o tym, co warto zmienić w naszej diecie
Wróćmy jednak do faktów dotyczących naszej diety i postulatów jej zmiany na rzecz bardziej zdrowego odżywania. Fakty bowiem są takie – i tak też przedstawia je raport, że zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych, nasza dieta jest daleka od zaleceń lekarzy. Według przytoczonego raportu przeciętny Amerykanin je 6-razy tyle mięsa, 3-razy tyle nabiału i 2-razy tyle warzyw zawierających skrobię niż wymaga tego zdrowa dieta. Ten sam Amerykanin spożywa za mało orzechów, warzyw, roślin strączkowych i owoców. Podobnie, choć nie tak samo, jest zapewne u bogatych Europejczyków, do których należą także Polacy.
Na tym tle nie jest dziwnym fakt, że specjaliści zastanawiają się jak wywołać bardziej zdrowe nawyki żywieniowe w naszych bogatych społeczeństwach. Ostatecznie warto samemu zajrzeć do raportu i zastanowić się czy te oczekiwania są naprawdę tak wymagające i ograniczające, jak to chcą przedstawić politycy. Aby wprowadzić dietę zdrową dla naszego ciała i środowiska oczekuje się, że będziemy spożywać co najwyżej 1 posiłek mięsny w tygodniu (300 g mięsa) i pić co najwyżej szklankę mleka dziennie (ogółem 250 g nabiału dziennie). Warzyw, owoców i zbóż możemy spożywać znacznie więcej niż dziś.
To będzie zdrowe dla nas i także dla naszego środowiska. A przy okazji będzie można się pośmiać z tyjących bez opamiętania polityków męczących się na potrzeby FB nad swoją codzienną porcją steków. Albo zastanowić się czy reprezentują oni nas dla naszego zdrowia i dobra, czy tylko dla dobra koncernów produkujących mięso na skalę przemysłową?